Cuda Się Zdarzają

I mijam

Pierwszy posterunek krawężników

Shiza pizga bangladesz w bagażniku

Siedem dych na budziku

Nikt nic nie gada

Trzy kurwy z psem na poboczu, pizda blada

Lodówa, jedna, druga

Co jest grane?

Telewizja przejechała wanem

Akcja, przejebane

Rzut oka w lusterko

Oczy spizgane

Elo tomaj wszystko masz skitrane na amen?

Ale cuda się zdarzają

Nagle wyprzedza nas locha

Pełna pizda

Po hamplach

Takie chwile kocham

Lizak, halt

Dla nich shiza, dla mnie bal

I zapierdalam przez mokry asfalt w dal

Mineliśmy, było blisko

Pada deszcz ślisko

I wszystko zależy czy dotrzemy tam gdzie chcemy

Jedziemy

Śródka GRU już szmuglujemy

Trenujemy betonowy przemyt

Jedziemy

Skręcam, drugi zjazd z obwodnicy

Spierdalać z piątkowa trzeba

To się teraz liczy

I czy telefon dzwoni czy tylko mi się zdaje

Betonowe gaje mijam z boku

Na parkingu staje

Ale zajeb

Gdzie ten telefon

Ścisz radio

Tomaj rozpal blaja i podaj

Telefon umilkł

Szkoda kurwa

To pewnie Kulop był

Pewnie siedzą wiesz gdzie

Z Piątkowa lądujemy w mieście

Dobra spoko

Spoko jedziemy

Kontrolujemy wszystko

I stąd do Maxima mamy całkiem blisko

Żabi skok

Chwila moment jesteśmy na miejscu

Centrum wędrówek nocnych pacjętów

Dziękuj bogu że dojechaliśmy cali

Że nas nie zatrzymali choć gańdzią z bryki wali

Parkuje na zamkowej

Czuje deszczowej nocy powiew

Gaszę silnik i odwijam worek

Gaszę silnik i odwijam mijam ciemne kamienice

Z za zakrętu neony klubu widzę

Drzwi, kręte schody w dół

W kiejdzie spocony wór

Znajomych głosów chór

Driny, browar i szum

Obcinka nie ma psów

Siema, siema kto jest tu

Jest kulop, rafi, trup

Cała klika tu

Zbite beczki

Siedzimy, pierdolimy co w ogóle

Mówię wuchta psów a ja mam przypałową furę

Co pójdziemy na górę?

Weź skręć parę jońtów, parę lolków ze ściepowych worków

W kiblu szybkie ruchy, się wie działa wprawa

Czacha dawaj

Odwijamy na górę Przemysława

Zabawa trwa, trawa browar chowam towar w kiejde

Myślę do góry wejdę

Te parę kroków przejdę

Kominiarki, długa broń

Ręce na maskę, trzepanie

Pierwsze pytanie, zaczynają kurwy taniec

W katanie wór parzy

W okuł wuchta gliniarzy

Mój los się waży

Znów cud się wydarzy

Ręka, kiejda, zimny pot z czoła spływa

Co masz w tej kieszeni?

Szorstki głos się odzywa

Pralnia, czas zwalnia

Ręka wędruje do kiejdy

Jeszcze trzymam na wodzy nerwy

Odwracam wzrok

Zaraz zaraz chyba nic nie znalazł

Ja pierdole

Cuda się zdarzają

A jednak.